wtorek, 2 sierpnia 2016

Od Roxolanne C.D. Reamonn

Skuliłam się na grzbiecie smoka, aby schować się przed wiatrem i dodać szybkości w locie. Kukulkan jak strzała wbił się w górę. Zaśmiałam się wiedząc o co mu chodzi. Przedarliśmy się przez chmury i lecieliśmy nad nimi. Wypatrywałam Reamonna. W końcu zauważyłam, jak z tyłu mała kropka wynurza się ponad obłoki. Lecieliśmy pod wiatr, dlatego przekazałam tylko mojej 'jałówce' żeby rozwinęła skrzydła pionowo. Zrobiła to i polecieliśmy do tyły niesieni wichurą. Gdy byliśmy obok nich, Kukułka kazała mi się trzymać. Zrobiła piruet kręcąc się w powietrzu i wyrównała lot łagodnie poruszając wielkimi skrzydłami. Młidszy smok zaczął go naśladować. Ułożyłam się wygodnie na grzbiecie i zaczęłam brzebać nogami w powietrzu. W górze rozciągał się piękny błękit, a z dołu, raz po raz pomiędzy białą pierzyną prześwitywały tereny Telrainu. Obok jeszcze leciał śmiejący się największy przyjaciel. Rey. Odzyskałam go. Nadal w to nie wierzę! Całe troski związane z Doliną Królów rozprysnęły się tam gdzieś w dole na milion kawałeczków. Śmiało mogłam powiedzieć, że jestem w niebie.
Nie wiadomo, ile czasu nam upłynęło na lataniu, ale z chmur obserwowaliśmy zachód słońca. Wyjątkowo nie było to miłe.
- Co Ci? - zapytał pegaz
- Sun zawsze stoi za zachodem słońca. - westchnęłam.
- Nie martw się. Masz piętno i nie umrzesz.
- Jesteśmy przeklęci przez moją rodzinę. - skrzywiłam się patrząc na czerwone słońce.
- Bywało gorzej, nie?
- Nie. Jest najgorzej w historii. - ucięłam. - Czasami czuję, jakbym oszukiwała samą siebie. Moi rodzice wraz z większą częścią stada zaginęli. Do teraz nie wiem, gdzie oni są. Nikt nie wie. Wiadomo tylko, -że żyją, ale każda próba odnalezienia ich kończyła się tak samo. Jedyna moja rodzina, jaka jeszcze jest, mieszka w Dolinie Królów. W tym Ember i Fall. Jako źrebak, często widywałam się z Paloo. Jest odrobinę starszy... no okay. Duuużo starszy, ale zawsze mnie rozumiał. Kocha i martwi się o mnie.
- a on kogo jest rodziną? Bo już się pogubiłem. - parsknął.
- hahahah. Nigdy nie byłeś w stanie tego ogarnąć. Paloo, gdy został Bogiem, był jeszcze źrebakiem. Sun znalazła go zakrwawionego i umierającego. Oddała mu trochę mocy. Nie jest biologicznie związany z żadnym z tamtejszych koni.
Nagle przypomniała mi się ważna i dość istotna rzecz.
- Kukulkan! Ruszamy! - zakomunikowałam mu.
- Nie. - mruknął.
- Leniwa jaszczurka. - warknęłam na głos. - jeśli nie chcesz, to ide sama. Pa. - wzruszyłam ramionami i... zeskoczyłam. Spadałam w dół.
- Idiotka! - moją głowę zapełniały te i podobne słowa wypowiadane przez Kukulkana.
Jeszcze chwilę siedział przekomarzając się. Z tego co wiem, pegaz stał z otwartym szeroko pyskiem.
Smok przewrócił oczyma. Skąd to wiem? Kobiety usłyszą, gdy to zrobisz nawet rozmawiając z Tobą przez telefon.
- Hahahaha. - zaśmiałam się obracając w powietrzu. Obok mnie nadleciały obydwa smoki i pegaz.
Sprawdziłam moc tego eliksiru. Pomyślałam życzenie i już na moim grzbiecie pojawiły się białe skrzydła. Rozłożyłam je, a efekt był taki sam, jakbym otworzyła spadochron.
- Juhu! - przeleciałam między nimi. Nie mieli innego wyjścia. Musieli udać się za mną. Podleciałam do jeziora i biegłam tak jakby po jego tafli jednocześnie machając moim nowym nabytkiem.
- Po co to robimy? - zawołał Reamonn gdy mnie dogonił.
- Dla zabawy! - wzruszyłam ramionami. Teraz leciałam już prosto na cmentarz. Gdy wylądowaliśmy, koń zaczął zadawać mnóstwo pytań. Świadomie go ignorowałam. Przedarłam się przez chaszcze w miejsce, gdzie stał ten mały, przeklęty nagrobek. Ne było go tam. Zniknął.

Reamonn? Sry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz