poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Od Reamonn’a C.D. Roxolanne
I tak podróżując lasem jakimś tam, szliśmy we trójkę, żartując i docinając sobie nawzajem. To w jaki sposób klacz szybko mi zaufała, oraz o dziw zapominała o wcześniejszych incydentach, było tak samo zdumiewające jak fakt, że sam czułem się wyśmienicie w ich towarzystwie. Dodatkowo nie wiedziałem jakim cudem, po tym jedynym incydencie Roxolanne, potomka bogów może nagle zacząć cisnąć w nich wszystkim co się da. Ja oczywiście zawsze musiałem coś szczerego dodać jako komentarz, po czym ten wielki smok wyglądał jakby zaraz miał mi coś zrobić.
- Właściwie takie bydle to chyba tylko po to się trzyma. - odparłem na pytanie Roxolanne, związane z zabijaniem.
- Przestań ju-. - parsknęła w moją stronę klacz. Jak się okazało, był to o jeden tekst za dużo, bo czarny smok rzucił się prosto na mnie.
- Waaaa! - krzyknąłem, przewracając się i patrząc we wszystkie trzy rozdziawione paszcze, lecące w moją stronę. Przez głowę przeleciało mi jedynie, że Roxolanne powinna kupić mu jakiś odświeżacz oddechu, gdy nagle coś wielkiego śmignęło przed moim nosem. A konkretnie to coś wielkiego, biało-czarnego, którego celem był czarny, trzygłowy smok. Siła uderzenia musiała być na tyle silna, że nowe zwierze powaliło smoka na ziemię.
- Zereph! - krzyknęła Roxolanne. Zdziwiony, gdyż ewidentnie znałem to imię podniosłem się. Scena którą ujrzałem była dosyć ciekawa. Na ziemi leżał Kukulkan, z lekko skulonymi wszystkimi trzema łbami, a na jego brzuchu stał średniej wielkości (mniej więcej ½ Kukulkana) biały smok w czarne paski. Był chudy i miał długie, cienkie nogi, lecz zakończone były one ostrymi, szarymi pazurami. Podobnego rodzaju kolce miał również na grzbiecie, o długości około 40 cm, oprócz jednego miejsca na grzbiecie, pomiędzy skrzydłami. Skrzydła miał od wierzchniej strony opierzone, a spod piór wystawała czarno-czerwona błona. Na głowie miał czarną łatę, przypominającą trochę maskę. Cały wygląd dosyć dobitnie mówił, że lepiej z nim nie zadzierać, co potwierdzało głośne warczenie i wylatujący z jego pyska czarny dym.
Gdy tylko Kukulkan się uspokoił, smok zostawił go leżącego i zeskoczył na ziemię, co o dziwo nie wywołało drgania ziemi. Biały gad zbliżył się do mnie i wyprostował, a potem przez jakiś czas uważnie przyglądał. Dopiero po chwili zrezygnowany spojrzał na Roxolanne i coś warknął.
- Otwórz myśli. - odpowiedziała poważnym głosem, przerywając opatrywanie rany czarnego smoka na jednej z jego głów.
- Że jak? - spytałem, krzywiąc się przy okazji. Pierwszym co mi się przypomniało w związku z tym był czarny pokój.
- Uh, po prostu powiedz ************.
- *************** - powtórzyłem jej słowa. Nagle jak piorun uderzył we mnie rozchodzący się w mojej głowie głos.
- Reeeey…. Reeeeeeyyyyyy…. Reeeeey….
- Zamkniesz się w końcu?! - krzyknąłem w stronę smoka. - To moja głowa, drzyj się w swojej! - już miałem się odwrócić tyłem do gada, gdy nagle coś sobie uświadomiłem. Odwróciłem się w stronę smoka z szeroko otwartym pyskiem.
- Uprzedzę twoje pytanie, tak ja to powiedziałem. - odezwał się głos w mojej głowie.
- Alarm, Roxo, zaraz trzeba będzie mnie reanimować. - zakomunikowałem, siadając na trawie i próbując złapać oddech. Chwila, czym ja się do cho_ery przyjmowałem? Kilka godzin temu wypowiedziałem wręcz wojnę bogom, a teraz zachowuję się tak, bo jakiś smok umie gadać.
- Bez przesady. - usłyszałem z tyłu głos klaczy, która specjalnie mnie ignorowała. Zwróciłem się więc w stronę smoka. Popatrzyłem na niego przez chwilę, a ten przechylił głowę lekko na bok. Stanął na dwóch nogach, prezentując swój pokryty twardymi łuskami brzuch, po czym usiadł na tylnych łapach niczym pies.
- Tooo… Zereph? - zapytałem, przypominając sobie słowa klacz z wcześniej.
- Tak Mistrzu! - zawołał entuzjastycznie smok, po czym rzucił się w moją stronę. Wyciągnął mnie moje wielkie łapy i objął mnie nimi. O dziwo nie groziło mi zagrożenie pazurów, ponieważ smok na nie uważał, jednak perspektywa zostania wyściskanym na śmierć nie wyglądała zbyt kolorowo. Potem doszły jeszcze skrzydła i ogon, a na końcu smok zaczął trzeć swoim pyskiem po mojej szyi.
- Dusisz! - udało mi się wysapać, na co jedyną odpowiedzą był śmiech klaczy gdzieś za nami. Po chwili Zereph’owi najwyraźniej wypełnił się pasek czułości ponieważ odstawił mnie na ziemię. - Bez komentarza. - Warknąłem, dobrze zdając sobie sprawę z tego, że moja sierść i grzywa wyglądają jakby ktoś tarł o nie balon przez co najmniej godzinę. Niezadowolony kilka razy potrząsnąłem głową i na szczęście fryzura powróciła do dawnego stanu. Ah, jak ja lubiłem te zasłaniające wszystko kosmyki włosów.
- Tak więc skoro już się znacie, może teraz polecimy? - zaproponowała Roxolanne.
- Chwila, ja go nie znam. - odpowiedziałem dosyć głupim jak i spanikowanym tonem.
- To twój smok. Znalazłeś jego jajko podczas jednej z przygód, opiekowałeś się nim. Właściwie to… zniknąłeś – tłumaczyła klacz, szczególnie akcentując ostatnie słowo. - chwilę potem jak się wykluł i trochę podrósł. To jednak nadal tylko wielkie pisklę. Choć mimo wszystko jak na swój wiek zieje niesamowicie mocno. Chyba zawsze tak miał… - mówiła Roxo, choć już nie wiedziałem czy rozmawia dalej ze mną, czy ze sobą. No cóż perspektywa posiadania własnego smoka była dość… interesująca.
- To co Zereph… lecimy? - zapytałem i już miałem wzbić się w powietrze kiedy smok położył się obok mnie. Rozłożył jedno skrzydło, ukazując mi miejsce pomiędzy nimi, gdzie nie było kolców. Bez zastanowienia wskoczyłem na jego grzbiet. Wtedy poczułem jak gad macha ogromnymi skrzydłami. W jednej chwili uderzyła mnie fala powietrza dużo silniejsza od tej, gdy sam startowałem. Nie minęło dużo czasu, gdy jedyne co widziałem pod sobą to czubki drzew. Zaśmiałem się, czując jak prądu powietrza uderzają mnie w pysk przy każdym machnięciu skrzydłami smoka. Ogólnie jak na swoją chuderlawą sylwetkę to Zereph wydawał się mieć dużo siły w skrzydłach.
W powietrzu smok wykonał kilka niebezpiecznych akrobacji, popisując się tym czego się nauczył i cały czas ględząc coś w mojej głowie. Umilkł dopiero wtedy, kiedy obok nas pojawiła się Roxolanne i Kukulkan.
- Fajnie co? - zawołała, próbując przekrzyczeć rozwiewający jej grzywę wiatr. Następnie poklepała czarnego smoka pod grzbiecie i coś powiedziała, na co gad wystrzelił przed siebie jak rakieta. Z daleka usłyszałem tylko jej odlatujące słowa. - Chodź, na nowo przedstawię cię wszystkim w stadzie! Kierunek za mną!
<Roxolanne>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz