czwartek, 23 lipca 2015

Od White Shadow do ...

Słońce grzało mocniej niż zwykle. Wstałam jednak dalej byłam w postaci ziemskiego konia. Wyjrzałam przez okno. Słońce dopiero wschodziło na niebo. Nie czekałam tylko zjadłam swoje śniadanie. Świeżą marchęwkę i kilka gram trawy kupionej na rynku. Nue miałam jej dużo ponieważ pochodziła z dalekiego miejsca. Tam podobno nigdy nie padał deszcz. Było tam cudownie. Była to kraina bogów.
- Gdybym to ja tam się znalazła - rozmarzyłam się i w chwile przybrałem moja normalną postać.
Wyczesałam grzywę i wybrałam sie na wycieczkę. Nie wiadomo gdzie. Wzbiłem się w górę i poleciałam. Od dojścia do stada nauczyłam się wyśmienicie latać. Wygrałam nawet jedną gonitwę. Leciałam gdy nagle przede mną pojawił się obraz jakieś krainy i nagle zniknął. Przestraszona straciłam panowanie i spadłam do jeziora. Wyszłam z niego i zobaczyłam konia. Odezwał się pierwszy.
- Hej.
- H..ej - osparłam



<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz