niedziela, 31 lipca 2016

Od Reamonna. - Po drugiej stronie.

Na początku czułem radość. Potem… chyba nic. Tak potem. Ile czasu minęło? Czy tym właśnie jest śmierć? Tą otaczającą mnie ciemnością i ciszą. Stoję w miejscu, a przed sobą widzę ogromny czarny tron. Nie wiem co oznacza. Przeszukuję swą pamięć, lecz nie mogę nic znaleźć. Tylko pustkę. Oprócz jednego małego wspomnienia. Pyska białego konia. Lekko uśmiechniętej klacz. Kim była? I kim ja jestem.
- Gdzie jestem? - pytam, choć wiem, że nikt mi nie odpowie.
- Tam gdzie kiedyś byłeś. - drżę, na dźwięk głosu niosącego się niby echo.
- Kim jestem?
- Ciemnością która kiedyś spowijała świat.
- Jakie jest moje przeznaczenie? - nie wiem, dlaczego akurat te pytania rodzą się w mojej głowie. Czuję, że od zawsze chciałem znać na nie odpowiedź, ale dlaczego?
- Ciemność nie ma przeznaczenia. - wstrząsają mną kolejne emocje. Nie wiem jednak jak je nazwać. Może strach… nie, może niepokój? O coś co straciłem…
- Tak więc żyjemy oboje, bez końca, choć nie mamy po co?
- Ty nie żyjesz.
- Co? - cofam się, choć wiem, że nie mam gdzie uciec.
- Jesteś tylko emocjami, negatywnymi emocjami, które ukryłem. - wraz z kolejnymi słowami, które docierają do moich uszu zaczynają powracać też wspomnienia. Są one przesłonięte cienką warstwą mgły, która skrywa przedemną prawdę.
- Kim ty jesteś?
- Jestem księżycem, ciemnością i złem. Równoważę dobro.
- Masz jednak więcej mocy niż to co dobre, więc musisz się jej pozbyć. Lecz czemu? Czy to nie lepiej być silniejszym?
- A czy świat, który jest zły ma szanse na istnienie? - nie wiem, co odpowiedzieć na jego pytanie. W pewnym sensie ma racje, lecz równie dobrze cały dobry świat nie przetrwa długo. To tak samo jak leżenie. Możesz leżeć i czekać na śmierć, lub walczyć między dobrem i złem oraz odnawiać ten świat.
- A czym jest śmierć? - zadając te pytanie, czuję kolejny dziwny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Mam wrażenie, że pytania które zadaję są zbędne, a rozmówca nie poświęca mi dużo uwagi.
- Czymś co dobrze znałeś. Na co czekałeś, i czego pragnąłeś. I właśnie to osiągnąłeś.
- Czy śmierć nie jest czasem czymś złym? Czasem rozłąki i pustki?
- A czy to co tu widzisz to naprawdę pustka?
- Widzę tron. - rozmowa z głosem wydaje mi się coraz bardziej bezsensowna i głupia. Coś jednak powoduje, że wciąż zadaje te pytania, równie poważnym tonem.
- I może być twój. To ty możesz nademną zapanować, musisz tylko na nim usiąść. Zniszczysz wtedy wszystko. W tym także i świat. Dużo cię z nim łączyło, chociaż od początku do niego nie należałeś.
- Coś jednak sprawiało, że czułem się w nim dobrze. Nie wiem czemu, nie wiem co się zdarzyło, ale dzięki temu właśnie zdałem sobie o czymś sprawę. - mówiłem, powoli zbliżając się w kierunku tronu. - Nie jestem jedynie twoimi złymi cechami, ponieważ za zapieczętowanie ich musiałeś zapłacić iście wysoką cenę. Dawno bym zniszczył ten świat, gdybyś nie oddał mi również swojej miłości…
Po tych słowach siadam na tronie. Czuję jego moc, jak również moc moich słów. Powraca do mnie jedno pytanie. Czego pragnę? Cofnąć czas? Zacząć wszystko od nowa? Nie.
- Chcę powrotu.
- Hah. - odpowiada mi krótki śmiech. - Szkoda, że to nie jest możliwe. - nagle pokój zalewa czarna woda. Zamykam oczy i czuję, jak gubię wszystko co odnalazłem. Czuję jak ciągle wracam do tego pokoju. Jak, w kółko zadaje te same pytania, wypowiadam te same pragnienia i zawsze kończy się to tak samo. Nie ma światła, nie ma ciemności. Nie ma tego co było… i straciłem nadzieję, że powróci. Jedyne, co daje mi siłę do dążenia do prawdy to obraz. Obraz białej klaczy, coś, czego nawet przez śmierć nie utraciłem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz