piątek, 13 listopada 2015

Od Corrado C.D. Skylor

Od rana zanosiło się na burzę. Nic nowego przecież w sercu Corrado taka burza trwała nieustannie odkąd Skylor odeszła. Ogier nieustannie jej szukał. Bał się o nią. Zniknęła tak nagle... Stado przeszukało cały Terrian w poszukiwaniu klaczy - na próżno.

   Od tego czasu dużo pozmieniało się w życiu konia. Trzy miesiące po jej zaginięciu przestał miewać myśli samobójcze które mogłabym rzec, że jestem prawie pewna.. Nie zrobiłby tego. Jest zbyt silny psychicznie. Po czterech miesiącach zaczął się coraz lepiej dogadywać z Snow Flame, a wtedy całe stado po prostu zniknęło oprócz kilku przypadkowych koni. Przywódczynią została wtedy jego przyjaciółka, córka Hori i Eagle - Roxolanne. Życie toczyło się dość ciężko i powoli. Corrado każdą wolną chwilę spędzał ze Snow, która dziś jest kimś więcej niż tylko koleżanką...

 ***

Corrado wzdrygnął się słysząc huk pioruna. Jeden i następny. Otworzył leniwie oczy, wstał i podszedł do lustra. Czy ukazał mu się obraz nędzy i rozpaczy? Nie. Nie popadajmy w takie skrajności. Obmył wodą ze strumyka pysk i wyjrzał za drzwi. Błyskawice, jedna po drugiej przeszywały nieboskłon. Przymrużył oczy i na tle lasu dostrzegł jakąś postać.
- Snow?- krzyknął próbując zagłuszyć odgłos urwanej chmury. To była Flame.
- Corrado! Nawet nie wiesz jak zmokłam. - oznajmiła gdy weszła do jaskini.
- Właśnie widzę. Siadaj.  -rozkazał idąc do kuchni. - Będziesz chora.
- ale gdzie tam.
- Jak się tu w ogóle znalazłaś? - zapytał nie dowierzając
- Nie mogłam spać więc się przeszłam. Byłam na łące nieopodal gdy zaczął lać deszcz. Nim zdążyłam dobiec do Ciebie, wyglądałam już TAK. - podkreśliła ostatnie słowo i z grymasem wskazała na siebie. Ogier podał jej gorący napar z liści herbaty i okrył kocem.
- Nie przestaje lać, więc chyba zostaniesz.
- Na to wygląda. - wyglądało na to, że klaczy pegaza uśmiechał się ten pomysł. Corrado z resztą też nie miał nic przeciwko. Nie miał miejsca do spania dla dwóch koni więc położyli się razem.


***

Klacz spała dłużej niż ogier, który zdążył już iść na łąkę. Gdy się ocknęła, dołączyła do niego
- Dzień dobry. - oznajmiła z uśmiechem.
- Hej, Snow. Smacznego.
- Dzięki, nawzajem. - zaśmiała się i zaczęła jeść. W tym momencie ich pyski prawie się zetknęły. Oboje podnieśli łby. Rytm ich serc znacznie przyśpieszył. Jeszcze tylko trochę i... Jeszcze centymetr.. Ich wargi zetknęły się ze sobą całując. Corrado po chwili przerwał.
- Snow, ja nie mogę. - rzucił szybko.
- Tak.. wiem. Skylor. - westchnęła. - Ty wciąż o niej. Ale nie martw się. Kiedyś wróci. - uśmiechnęła się słabo i rzekła - Ok. Muszę już iść do pracy. Jak coś to zawsze możesz wpaść i pogadać. - ponowiła uśmiech i odeszła. - Ale nie trać nadziei, okay? - szepnęła patrząc koniowi w oczy i odeszła.
- Sun, proszę.. Jeśli Acoose zabrał Skylor, to spraw żeby ją oddał.. A jeśli nie, daj mi znak i wskaż mi do niej drogę... - westchnął i popatrzył w niebo. Wątpił aby to coś dało. Nigdy by nawet już nie przypuszczał i marzył o ich spotkaniu. Nagle usłyszał czyiś krzyk. Ktoś cwałował w jego stronę. Nim zdążył się obrócić, ktoś dosłownie go przewrócił i wtulił się w jego grzywę płacząc i krzycząc coś, czego wtedy jeszcze nie rozumiał.
- Sky? - wykrzyknął nie wierząc własnym zmysłom. - To na prawdę Ty?

Skylor? :V Kto powiedział, że będzie łatwo? To za karę, że uciekłaś xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz