Moje wargi złączyły się na dwie, długie sekundy z wargami Eclipse. Gdyby nie sierść cała byłabym czerwona jak dojrzały burak. Tak czułam to samo, tylko chyba nie chciałam się do tego przyznać przed samą sobą. Nie doznałam nigdy takiego uczucia. Oczywiście to co innego niż miłość, którą okazywałam Marry, ale… Tak samo mocna. Moje spojrzenie ciągle było skierowane na podłogę. Ja nie wiedziałam co zrobić, powiedzieć. Aż w końcu podniosłam wzrok, spojrzałam koniowi głęboko w oczy i odparłam:
-Dziękuję.
Eclipse uniósł jedną brew, nie przesuwając głowy nawet o milimetr co sprawiało, że czułam na sobie jego ciepły oddech. Uśmiechnęłam się lekko i znów spuściłam wzrok lecz zaraz go podniosłam.
-Za to, że jesteś. Wiem, że brzmi to banalnie, ale można powiedzieć, że… Odmieniłeś moje… życie. Okłamywałam się mówiąc, że jesteś moim przyjacielem. Bo… Wiesz. Jesteś kimś innym.- odparłam, a na moje usta wkradł się uśmiech.
-Nie wiem czy innym to dobrze, bo wiesz… Inny to może być na przykład wróg.- zaśmiał się.
Tym razem to ja pocałowałam jego. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam mu w oczy. Po chwili ciszy ruszyliśmy bez słowa przed siebie. Mój mózg nie ogarniał tego co przed chwilą się stało. To było tak jakby wycięte z całego życiorysu. Słowa Eclipse przed pocałunkiem i sam pocałunek. Tak jakby to się wydarzyło tylko w mojej głowie, ale nie. To się działo naprawdę. NAPRAWDĘ. Przesunęłam za pomocą mocy skałę, a gdy wyszliśmy z jaskini ponownie zamknęłam przejście. Jasność uderzyła nas w oczy i musieliśmy na chwilę przymknąć oczy. Nie odzywaliśmy się, bo nie było trzeba. Nuciłam sobie w głowie mi tylko znane melodyjki. Podskakiwałam lekko co jakiś czas, aż w końcu usłyszałam serdeczny śmiech ogiera.
-Odmłodniałaś?
-A żebyś wiedział!- krzyknęłam i pokazałam mu język.
Trąciłam go pyskiem i krzyknęłam:
-Ganiasz!
Ruszyłam z kopyta przed siebie. Galopowaliśmy razem po wielkim lesie. Słyszałam tęten kopyt ogiera, więc przyspieszyłam jeszcze bardziej, ale mimo wszystko po chwili on złapał mnie. Zrobilismy kilka wymiań, a potem zmęczeni zwolniliśmy. Dyszeliśmy głośno, ale raz po raz wybuchaliśmy śmiechem z byle powodu. Kilka minut później dotarliśmy wolnym kłusem nad Jezioro Amora. Zatrzymaliśmy się przy brzegu. Różowe listki drzew tańczył na wietrze, a tafla wody falowała nieznacznie. Oprócz nas nie było tu nikogo. Uśmiechnęłam się delikatnie do Eclipse, a on do mnie.
[Eclipse? BW ;-;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz