- Co chciałbyś zwiedzić? -zapytała klacz spoglądając w moją stronę.
Odwróciłem łeb w jej kierunku. Entuzjazm mógłby rozedrzeć mnie na ćwiartki.
- Nie mam pojęcia. -uśmiechnąłem się, po czym zaraz dodałem.- Chyba wszystko.
- W takim razie musimy tu zostać na kilka tygodni.- roześmiała się, a następnie ruszyła przed siebie
Udaliśmy się wylanym betonem klifem w dół - w stronę jednego z mostów łączącego się z miastem. Ta druga wydawała nam się zdecydowanie najbliższa. Obserwowałem zza posrebrzanej barierki lazurową wodę. Była ona tak czysta, że bez trudu dostrzegłem dno znajdujące się głęboko w dole. Kilka chwil później staliśmy już przy potężnym łuku, który nie mógł być niczym innym jak bramą do szlachetnej krainy. Figurowała ona wysoko nad naszymi głowami. Jej obie zewnętrzne strony wspierany były przez drzewa bzu, którego gałęzie na szczycie konstrukcji stworzyły roślinną draperię. Oficjalnie przekroczyliśmy granicę miasta, a co za tym idzie, dał mi się we znaki uciążliwy wzrok wędrujących dusz. Ze zmrużonym w głębokim zastanowieniu, czołem spoglądałem w ich wykrzywione w zadumie pyski.
- One żyją tu... tak jak przed śmiercią? -szepnąłem do ucha Wind, gdy skręciliśmy w pierwszą ścieżkę prowadzącą w lewo
Klacz pokiwała głową.
- Tak jak my w Bassal'cie. -odparła.- Mają swoje chatki, mieszkania, stragany. Czują jak gdyby dalej żyły.
- To trochę obłąkane. -roześmiałem się głośno
- Cicho! -uciszyła mnie nie podnosząc głosu
Przed nami stał duch orła, który trzymał w dziobie wiklinowy kosz z różami. Nie jestem tu nawet od dwóch kwadransów, a to miejsce już mnie zaskakuje. Ptak podszedł do nas i odłożył pojemnik, a zaraz potem zaskrzeczał. Powtarzał tą czynność kilkukrotnie do czasu, aż sam nie wyjął jeden z kwiatów. Zostawił go przed nami, a sam wrócił do swojego koszyka, złapał go i odleciał tak niezauważalnie jak się pojawił.
Posłałem Wind krótkie spojrzenie.
- O nie! To nie moja sprawa. -mruknęła cicho
Chwyciłem za łodygę i upewniłem się, że została ona pozbawiona wcześniej kolców po czym podszedłem bliżej klaczy.
- Mogę? -zapytałem ściszając głos
Nie doczekawszy odpowiedzi nachyliłem się i włożyłem kwiat za ucho towarzyszki.
- To jak? Gdzie teraz idziemy?
Wind zamyśliła się.
- Może główny rynek? -zaproponowała. -Odbywają się tam festyny dusz, a skoro rozdają kwiaty wydaje mi się, że to dzisiaj.
- Brzmi zachęcająco. -kiwnąłem głową
Przedarliśmy się przez boczne uliczki. Będąc coraz bliżej celu zaczęła towarzyszyć nam coraz to głośniejsza muzyka.
<Wind Mystery?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz