piątek, 18 grudnia 2015

Od Khaon'a do Corrado

Idąc tak przez tereny stada Heaven Hooves zauważyłem pewnego ciemnokasztanowatego ogiera. 
- Oby nie podchodził, oby nie...- myślałem ściskając szczęki najmocniej jak umiałem
... I usłyszałem "upragniony" stukot kopyt. Ogier szedł prosto w moim kierunku.Przyspieszyłem kroku zbliżając. Zbliżałem się do swojej chatki. Na drzwiach było napisane "WSTĘP SUROWO WZBRONIONY" wiec miałem nadzieję, że koń tam nie wejdzie. Na szczęście ten nie miał zamiaru mnie gonić.
Pośpiesznie zatrzasnąłem drzwi i rzuciłem wszystko na podłogę. Tylko mój płaszcz odwiesiłem na wieszak w malutkim przedsionku. Odczekałem chwilę i wziąłem głęboki oddech. Następnie posprzątałem rzeczy rozrzucone na podłodze. I nagle zauważyłem rozbity kompas- pamiątkę po moim ojcu, Khyneo. On zawsze był ze mnie dumny. Dopiero teraz przypomniałem sobie te piękne wzgórza, na których niegdyś mieszkałem z rodziną. Te polne kwiaty, szczególnie maki i chabry, srebrzyste skały i potoczki z pyszną, zimna wodą, którą zawsze kochałem. 
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Jako iż nie posiadam wizjera w drzwiach postanowiłem spojrzeć przez szparę. Był to ten sam ogier, który zauważył mnie tuż przed moją chatką.
<Corrado?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz