- Oj, no nie wiem. taak zapytałam. - klacz przewróciła oczyma. Jak mogłaby w ogóle o tym pomyśleć? Ona i Rey? Nigdy w życiu!
- Taa. Pewnie. - zaśmiał się. - Gdybyś tylko mogła, zrobiłabyś to. - zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Szczerze? Mogę to zrobić, ale nie mam najmniejszej ochoty. - odcięła się
Miała rację. Mogła to zrobić w każdej chwili. Odwróciła się i poszła dalej. - idę do Bassaltu. Idziesz ze mną? Eh. Raczej nie masz wyjścia.
- Dlaczego niby nie mam wyjścia?
- Idę poszukać kogoś, kto dałby radę odbudować arenę, którą rozwaliłeś.
- Czyli idę.. - westchnął ciężko i przyspieszył aby dotrzymać Roxo kroku.
- Kukulkan? Rusz się. - rozkazała. Od przodu wyglądało to dość śmiesznie. Siwa, rozzłoszczona klacz, a za nią po jej obu bokach próbujący ją dogonić trójgłowy smok i koń. Ta chwila idealnie obrazowała największy stereotyp. Za kobietą nie nadąży nawet trójgłowy smok.
Gdy doszli do Bassaltu, Lanne nadal była na przodzie. Wparowała do poerwszego z brzegu baru i podeszła do lady. Za nią wbiegł Reamonn. Jakiś ogier stanął na jego pelerynie, jeszcze inny na ogonie.
Rozwiązanie było proste. Przywołał lancę i przylał nią po nogach intruzów. W try miga był znów wolny. Dołączył do Roxo siedzącej i sączącej drinka.
- Pijesz?
- Nie widać? - zaśmiała się
- Nie specjalnie.
- Patrz. Tam jest mój znajomy architekt. Idź i załatw z nim plany odnośnie budowy. Później możesz poszukać murarzy. Tutaj znajdzie się ich pełno.
Rey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz