Odchodząc usłyszałem głośny ryk, wstrząsający całym lasem. Obejrzałem się szybko. Zauważyłem fragment czarnego kształtu nurkującego pomiędzy drzewa w miejsce, w którym prawdopodobnie była teraz Roxo. Kształt przypominał smocze skrzydło.
- Kaul... - 'czy jak mu tam było', był smokiem mojej drogiej klaczy. Co prawda nie widziałem go za dobrze, byłem jednak pewny, że ma czarny skrzydła. Wiedząc, że jest pod dobrą opieką ruszyłem w stronę Cmentarza. Zresztą, czy jej cokolwiek mogło tutaj grozić?
Kiedy dotarłem na skraj mojego lasu w oddali usłyszałem ryk. Po chwili poczułem uderzenie silnego wiatru od tyłu. Szybko się obróciłem stając twarzą w twarz ze środkową głową ogromnego smoka. Przez chwilę moje serce stanęło w miejscu. Zwierze wlepiało swoje oczy prosto we mnie. Wielkie, złote oczy, w których widziałem swoje odbicie. Nozdrza smoka rytmicznie podnosiły się i opadały podczas oddychania.
- Kalu... Kalru... Kula... Argh! - ugryzłem się w język. - Smok Roxolanne - zwierzęciu najwidoczniej nie spodobała się nazwa, ponieważ prychnęło niezadowolone. - Dobra, nieważne. Co tu robisz? - smok prychnął ponownie, ponieważ według niego jego imię było ważne. Po chwili przestał jednak się dąsać i opadł na ziemię. Podreptał kilka kroków do przodu wywołując drżenie ziemi. Zatrzymał się i odwrócił wszystkie trzy łby spoglądając na mnie. Spojrzałem w jego stronę zdziwiony. Ewidentnie czegoś chciał. Czego jednak może odemnie chcieć takie wszechpotężne monstrum?
Po dłuższym biegu, podczas którego starałem się nadążać za smokiem dobiegłem z powrotem do lasu. Gdy tylko znaleźliśmy się przy drzewach zwierzę rozłożyło swoje potężne skrzydła i wzbiło się w powietrze.
- No ej! Pocoś mnie tu prowadził?! - krzyknąłem za odlatującym smokiem. Pewny, że zwierze po prostu sobie ze mnie zakpiło ruszyłem w las. Skoro tu jestem to może poproszę jeszcze Roxo o naprawienie drogi na Cmentarz....
Gdy wyszedłem spomiędzy drzew na polanę, rozmyślając jak by to ująć moją prośbę stanąłem bez ruchu. Na środku polany leżał ogromny czarny smok. Jego długie kolce lśniły w słońcu, pazury były świeżo zaostrzone. Fioletowo - czarne łuski pokrywały nawet błonę ogromnych skrzydeł rozłożonych na trawie. Właściwie widząc Kukulkana nie powinienem się tak dziwić. To, co jednak mnie zaskoczyło była biała klacz leżąca pomiędzy przednimi łapami smoka. Nagle zwierze podniosło głowę i otworzyło oczy. Spojrzałem w ogromne, bursztynowo-niebieskie ślepia przypominające bardziej oczy konia, niż smoka. Po chwili dało się słyszeć gardłowe warczenie. Niespokojny potrząsnąłem głową. Kiedy znów spojrzałem przed siebie ujrzałem, że oczy smoka zwęziły się w małe szparki. Dopiero teraz do mnie dotarło kim była owa smoczyca.
- Ember... - powiedziałem cicho, robiąc się blady. Mimo mojej mocy miałbym duży problem ze smokiem, pokonanie jednak bogini-smoka było niemożliwe.
- Ty kłamliwy, nikczemny robaku... - warknęła. - Jesteś niczym twój ojciec. Uciekasz i chowasz się, a następnie niszczysz i zabijasz. Uwierz mi. Sprawię, że pożałujesz tego co zrobiłeś mojej małej - przy ostatnich słowach jej głos zmiękł i pogładziła z czułością pazurem po grzbiecie klaczy. Jej słowa... tak to była prawda. Jednak, czy jestem odpowiedzialny za czyny tego, kogo zwą moim ojcem?
- Mylisz się. On jest moim ojcem. Ja jednak nie jestem nim! - wyprostowałem się i podszedłem podnosząc się. Ember spojrzała na mnie i roześmiała się.
- A kim żeś jest żeby występować przeciw Bogowi? - prychnęła.
- To prawda, jestem nikim. Zapamiętaj jednak te słowa. Moje życie jednak się nie skończyło i nie skończy się szybko.
- I co ci po tym? Żyj sobie. Daleko od Roxolanne - warknęła kładąc nacisk na ostatnie słowa.
- Uważasz, że możesz ją bronić? Zapamiętaj, kiedyś stanę się silniejszy od ciebie, tak że to ja będę jej bronił - zbliżyłem się odważnie patrząc w oczy smoczycy. Wcześniej moje serce kołotało ze strachu i niepewności. Teraz bije z siły i podekscytowania. Wszyscy bawili się mną przez te wszystkie lata. Rzucali po kątach, wydawali rozkazy. Tym razem jednak stanę się na tyle silny, że nikt mi nie będzie rozkazywał. Że będę mógł bronić i walczyć za to co zechcę.
- Uhh..? Co się dzieje? - spomiędzy łap Ember dobiegł cichy, zaspany głos, a po chwili wynurzyła się głowa Roxo.
<Roxolanne>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz