W Bassalcie jest tyle koni. Bogatych, biednych oraz handlarzy i przybyszów z innych zakątków Telrainu. Z wielu "fajnych miejscówek" dobiegały głosy różnych koni- jjedne niskie, zaś drugie wysokie, damskie oraz męskie.
- Cholipa, po co ja tu przyszedłem? Tylko kopytami mnie wytykają...- pomyślałem
Ryszyłem szybszym kłusem i starałem nie pokazywać na sobie tego strasznego uczucia spłoszenia. Wparowałem do piekarni, nie było kolejki.
- Coś podać? - zapytała przyjaznym tonem ekspedientka
- Eee... Cztery bułki owsiane i... Em... Chleb ze szczawiem, może być krojony.
Klacz podała mi prdukty, a ja zapłaciłem należność. Wyszedłem z pomieszczenia i poczółem uderzenie. Wpadł na mnie ogier. Leżałem na ziemi a on, ten koń patrzył na mnie z pogardą i powiedział:
- Lepiej patrz jak chodzisz, bo źle skończysz...- dodał do tego łobuzerski uśmieszek i poszedł
- Może więcej szacunku? Raczej daleko nie zajdziesz.- powiedziałem i zacząłem zbierać pieczywo
<Réamonn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz