Słysząc jego słowa zatrzymałem się.
- Ahhhhh... - z głośnym, niezadowolonym westchnieniem opuściłem głowę. Obróciłem się i powlokłem w jego stronę. Może w końcu pokaże, że się czegoś nauczyłem po tym dwu godzinnym kazaniu Snow Flame na temat uprzejmości. Podszedłem do konia, klęczącego na ziemi i podniosłem bułkę. Spojrzał na mnie zdziwiony, potem jednak jego mina zmieniła się na lekko złą.
- To jest mo... - uciął kiedy włożyłem bułkę do jego siatki. Potem schyliłem się i podniosłem drugą. Kiedy wszystkie bułki znalazły się w siatce, koń znowu drgnął.
- Jestem Réamonn - uśmiechnąłem się i potrząsnąłem grzywą.
- Khaon... - odparł cicho zaskoczony zmianą mojej postawy. Starałem się być miły, jednak moje przyzwyczajenia wzięły nademną górę. Koło mnie pojawiła się długa Lanca. Koń przez chwilę zamarł wpatrzony w nią. Wtedy zwinnie poskoczyłem do niego i przycisnąłem mu ją do gardła.
- Nie myśl, że nie zamierzam nic cie zrobić... - szepnąłem mu do ucha lodowatym głosem. Był wyższy odemnie (jak większość ogierów) więc musiałem wyciągnąć szyję, aby to zrobić. Czekałem na jakąś oznakę strachu z jego strony. Koń jednak stał nieporuszony i wpatrywał się przed siebie. - Tsh - parsknąłem. - Jeśli by to zależało tylko odemnie chętnie zabiłbym wszystkich na tym bazarze - mruknąłem i odłożyłem broń.
- Zawsze zachowujesz się tak nie kulturalnie? - powiedział sceptycznie ogier. - Najpierw gaduła, a teraz dziwak który pomylił mózg z szaleńcem i luzakiem... - te słowa nie były skierowane do mnie. Brzmiało to bardziej jakby szeptał coś do siebie. Przez chwilę chciałem naprawdę odciąć mu głowę, zrezygnowałem jednak, ponieważ zastanawiałem się kogo mógłby nazwać gadułą.
- Jeśli już to morderca - uśmiechnąłem się wystawiając język. - Idziemy napić się czegoś?
- Śpieszę się - powiedział ogier próbując mnie ominąć. Szybkim ruchem przesunąłem się, aby zasłonić mu drogę.
- Oj... nie daj się prosić... - powiedziałem uśmiechając się. Nadstawiłem uszu, aby słyszeć ruchy ogiera, ponieważ moja długa i bujna grzywa zasłoniła mi oczy.
- Naprawdę się śpieszę - mruknął ogier i przepchnął się koło mnie. Kiedy odchodził obejrzałem się w jego stronę i wystawiłem język. Khaon zdziwiony obejrzał się w moją stronę. Wtedy poniosłem jedno kopyto i zacząłem nim machać uśmiechając się.
- Pa Pa! - zawołałem.
<Khaon>
Moja ręka cierpi.... potwornie cierpi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz