-Roxolanne? - spytałem zdziwiony jej zachowaniem i spojrzałem na klacz. Spodziewałem się wszystkiego, ale tego nie. - Nie boisz się mnie? - próbowałem się odsunąć i wyrwać, ale z pozoru wielka skała dla dwóch koni była tak mała, że każdy ruch groził upadkiem.
- Po co się pytasz drugi raz? - powiedziała nadal mocno mnie trzymając.
- Drugi? - przyjrzałem się jej głowie przykrytej przez bujną grzywę.
- Yhym. Pierwszy raz spytałeś się jak przyszłam ciebie odwiedzić na Cmentarzu.
- Faktycznie. - mruknąłem i spojrzałem się przed siebie. Mój wzrok powiódł wzdłuż tafli wody. W blasku słońca odbijającym się w jeziorze ujrzałem pływające ryby. Wydawał mi się wręcz, że ich ruchy przypominają podwodny taniec.
- I moja odpowiedź się nie zmienia. - dopowiedziała po jakimś czasie klacz.
- A co z tą furiatką? - spróbowałem zmienić temat na lżejszy. Chciałem też jak najszybciej uwolnić się z jej uścisku i odejść. Uwolnić bo prawdę mówiąc było mi tak nie wygodnie i miałem lekkie problemy z oddychaniem. Odejść, ponieważ kiedy się uspokoiłem chciałem tylko położyć się spać.
- Ember - powiedziała cicho Roxo. - Nie nazywaj jej tak bo jeszcze się zemści. I tak cię nie lubi - ostrzegła mnie poważnym głosem.
- Wszyscy Bogowie mnie nie lubią - prychnąłem i wykonałem nagły ruch, aby uwolnić się z jej uścisku. Kiedy jednak to zrobiłem, moje przednie kopyta znalazły się na krawędzi kamienia. Przez kilka sekund za pomocą dziwnych ruchów próbowałem utrzymać równowagę i jednocześnie jej nie zrzucić. Nie udało się jednak. Ze świstem poleciałem w dół. Chwilę potem dało się słychać głośny plusk, a w powietrze poleciała chmura wody. Przy brzegu było płytko, więc po wynurzeniu mogłem spokojnie stanąć, a wody sięgała mi do trochę po wyżej kolan. To jednak nie uchroniło mnie przed zamoczeniem się. Stałem pod skałą wyglądając jak zmokła kura, tak że gdyby nie płaszcz niemożliwym byłoby odróżnienie mojego ogona od mojej głowy pokrytej grzywą.
- Reamonn? Nie dopada cię furia mordu? - Roxo wyjrzała za krawędź skały, lekko przestraszona pytając z zatroskanym głosem. W końcu ostatnio furię dostałem, kiedy wpadłem z nią do wodospadu. Prychnąłem i zaśmiałem się pod nosem.
- Jedyne co mnie teraz może dopaść to przeziębienie.
- Nie żartuj sobie, okej? - powiedziała poważnym głosem.
- Spadaj - mruknąłem pod nosem.
- Co mówiłeś? - klacz nie usłyszała co powiedziałem więc przybliżyła się do krawędzi. Niestety przybliżyła się trochę za bardzo, ponieważ po chwili ona również zaczęła tańczyć taniec 'równowagi' i po podobnym rezultacie poszybowała w powietrze. Ja jednak z moim refleksem zdążyłem odsunąć się z jej pola lądowania. Kiedy usłyszałem równie głośny plusk jak mój, poczułem wodę oblewającą moją głowę. Zignorowałem to jednak. W końcu i tak bardziej mokry nie mogłem być.
- Uważaj - powiedziałem powoli. W odpowiedzi usłyszałem bulgotanie, ponieważ ta część pysku klaczy 'rozpłaszczonej' w wodzie, która odpowiada za mowę była zanurzona. - Aha. Czyli mocy lewitacji nie masz - skomentowałem krótko odwracając pysk. - Ale za skok dałbym ci 8 punktów - na pysku wystającym spod mojej gęstej, długiej, oklapłej grzywy pojawił się uśmiech.
- Reamonn... - wybulgotała spod wody.
- Woah. Fajna pelerynka - zbliżyłem się do niej i dotknąłem pyskiem płaszcza. Kiedy dokładnie zbadałem jego zapach załapałem materiał w psyk i jednym ruchem zerwałem z klaczy. Następnie założyłem go na siebie dokładnie poprawiając. Kiedy uznałem, że jest w porządku spojrzałem w stronę wody, aby dokonać ostatecznych poprawek. W jednej chwili Roxolanne zerwała się jak oparzona.
- Oddawaj! To jest płaszcz Bogów! - krzyknęła skacząc w moją stronę. Ja jednak ponownie zwinnie uniknąłem jej ataku. Klacz wylądowała w wodzie, tym razem jednak na nogach.
- A co? Nie zaliczam się? - spytałem.
- To ty już wiesz? - Roxo odwróciła się zdziwiona w moją stronę. Przez chwilę grzebałem w pamięci próbując sobie przypomnieć o co mogło jej chodzi.
- Niby o czym? - odparłem zaciekawionym głosem.
- Nieważne - ucięła. Uznałem, że nie warto kontynuować tego tematu. Naprawdę miałem ochotę się przespać. Ziewnąłem przeciągle.
- Yaaaawn. Przespałbym się. Nie spałem już od dwóch dni - mruknąłem zaspanym głosem.
- Może cię odprowadzę żebyś nie zasnął po drodze? - to nie było pytanie. To był rozkaz. Nie mogąc więc sprzeciwić się pokiwałem głową, ponownie ziewając i udałem się za nią w stronę Cmentarza. Właściwie to właśnie w tej chwili było niedawno po wschodzie słońca, czyli zaczynał się dzień. Czułem jednak, że to nie przeszkodzi mi w zaśnięciu.
Kiedy dotarliśmy na Cmentarz byłem już tak zmęczony, że padłem na ziemię. Prawie zasnąłem kiedy nagle poczułem coś ciepłego na moim boku. Resztkami sił walcząc ze snem otworzyłem ciężkie powieki i podniosłem głowę. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałem kępę czarnych włosów. Obok mnie leżała biała klacz.
- Um... Roxo?
<Roxolanne>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz