Jednak tego dnia zaprzestały one dalszego wykonywania swych tortur. Nałożyłem płaszcz na grzbiet, przewiązałem pod szyją i spakowałem do torby trochę prowiantu, kompas oraz mapę, czyli to co zawsze zabieram ze sobą. Ochoczo ruszyłem w stronę drzwi i otworzyłem je. Poczułem nagły napływ zimnego powietrza, przeszedł po mnie dreszcz. Ale to mnie nie zniechęciło do wędrówki, samotnej wędrówki poprzez kręte drogi Lasu Kaskady, zamarznięte tereny rumowiska czy górskie ścieżyny.
Ruszyłem więc dziarskim krokiem przed chatę i zapadłem się po pęciny w śnieg! Brrr... Zimno. Ale poszedłem, poszedłem. Przy okazji miałem zamiar nazbierać trochę magicznych kryształów z Rumowiska- brakowało mi tylko niebieskiego kryształu, który pozwala leczyć wzrok i żółtego o właściwościach ożywiających.
Nagle zauważyłem dziwne ślady tuż przed wejściem do Lasu Kaskady.
- To nie łakomoty ani sarwile. To nie są też ortepony... Co to może być? - powiedziałem do siebie i ruszyłem tropem stworzenia
Zaintrygowało mnie to i chciałem odszukać istotę, która pozostawia te ślady. Na razie zaprowadziły mnie one do środka lasu. Usłyszałem charakterystyczne piszczenie. Nie mogłem go rozpoznać. Zza drzewa wyłonił się przyjacielski pyszczek, a tuż za nim długie nogi i puchaty ogon. Cały zwierz był pokryty rudą sierścią. Miał czarne jak heban oczy i malutki nosek. Wolałem nie zbliżać się do zębów.
- Nazwę cię... Drafon! Od dzisiaj w Lesie Kaskady mamy drafony.
Niestety lub stety musiałem powiedzieć o tym nowym gatunku Roxolanne, ale ona mi nie uwierzyła. No cóż. Zachowam to dla siebie...
Zaliczone!
Na Twoje konto właśnie wpadło 10(p) i 35zm! Gratuluję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz