piątek, 18 grudnia 2015

Od Roxolanne C.D. Reamonn

Klacz właściwie nie wiedziała do końca dlaczego w ogóle zaczęła szukać swojego 'przyjaciela', dlaczego wybiegła z domu zakładając jedynie granatowoczarny płaszcz i pod osłoną nocy udała się na cmentarz. Myślała, że te pytania już zawsze pozostaną bez konkretnej odpowiedzi. Nie szukała go długo. Właściwie księżyc wskazał jej drogę jakby prosząc o przebaczenie win i pozwolenie na powrót na nieboskłon. W końcu stała pomiędzy wiekowymi drzewami przypatrując się jak Rey uśmiecha się pod nosem, a jego grzywa i peleryna jak zawsze powiewa. Westchnęła cicho i poczuła jak wiatr sam pcha ją do przodu. Tajemniczo wyłoniła się na światło księżyca, który właśnie teraz na jej rozkaz wstał. Jej płaszcz wyglądem przypominał 'magiczną' pelerynę nekromanty. Był na tyle długi, że wlókł za sobą 'ogon' a materiał spływał po nogach tego, kto go nosił, nie wspominając o wygodnym kapturze, który na pozór ukrywał oczy klaczy, a jednak sprawiał że widziała wszystko. Gdyby nie sytuacja, w jakiej się znajdowali, to skupiłabym się na tym jak przywódczyni stada wyglądała, bowiem była to jedna z tych na które warto było patrzeć. Spod płachty materiału wychylały się kaskady długiej, dobrze wyczesanej przez Ember grzywy, która dodawała stojącej Roxo równie tyle uroku co zwisający aż do podłoża ogon. W końcu przywódczyni przypomniała sobie jeden z powodów dlaczego tu przyszła. Westchnęła cicho.
- Reamonn? - zapytała dla pewności czy to na prawdę on, czy raczej morderca, który się w nim budził. Nic nie mówił. Mimo jego wcześniejszych zachowań, klacz chciała utrzymać z nim jakikolwiek w tym momencie kontakt. Zamknęła oczy, i ujrzała list pisany przez Acoose. Wzięła głęboki oddech i stanęła obok konia. Niepewnie oparła się o jego bok i przytuliła go zamykając mocno oczy. Dopiero wtedy Rey drgnął.

Reamonn? Sry za krótkie. Piszę z telefonu :x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz