Zakasłałem cicho i podniosłem wzrok na młodego ogiera. Był szczerze zmartwiony, ale znikło to szybko z jego pyska. Ale ciągle przebijała się to uczucie zmartwienia lecz mało widoczne. Zgrywał twardziela.
- Nie, nie...- odparłem z chrypą w głosie
- To... Chyba dobrze! - zakrzyknął z wigorem koń i powrócił do strzelania a kaczki
Słyszeć się dało różne odgłosy wydawane przez umierające tudzież uciekające kaczki. Przez ten hałas przebijał się śmiech Reamonnn'a. Czyżby tak to go cieszyło?
~~~~~~~~~~~~
Zbliżało się południe- pomimo tego, że była zima, przeszkadzało mi to słońce, które po napotkaniu oczu raniło je swoim blaskiem i powodowało ból. Z nudów położyłem się za wydeptanym wcześniej miejscu i poczułem kłucie w sercu. Tylko wycedziłem przez zęby ciche "ech..." i leżałem nadal ze łzami w oczach. Mój sposób bycia nie dawał mi pozwolenia za uronienie choć jednej łzy, a chciałem, bardzo chciałem.
- Kolego, chyba czas wracać. Muszę zrelacjonować Roxolanne działanie tej broni. Jest wspaniała! - powiedział ogier
- Tak... Jest taka... niesamowita...
Zniknąłem z tego świata- widziałem tylko ciemność i przez ułamek sekundy słyszałem jeszcze głos Reamonn'a, który mówił:
- Nie wygłupiaj się! - powiedział radośnie, prawie się śmiejąc - Khaon! Khaon..?
Obudziłem się w gabinecie Snow Flame, która coś majstrowała przy różnych rurkach i przewodach. Były podłączone do mnie.
Wzdrygnąłem się lekko i usłyszałem śpiewny głos klaczy:
- O! Widzę, że ktoś tu wstał!
- Eh... Jest tu Reamonn?- zapytałem nie zważając na słowa klaczy
- Tak, jest tutaj. Zawołać go do gabinetu? - zapytała
- Poprosiłbym. - odparłem oschłym głosem co musiało wywrzeć jakieś emocje na klaczy, bo niezwłocznie udała się do poczekalni nie spoglądając więcej na mnie
Od razu stanąłem na równe nogi. Myślałem, że go tam nie będzie, że sobie poszedł.
- Co się tam działo? Z resztą... Mniejsza z tym. Muszę Ci coś powiedzieć. - mówiłem szybko nie zważając na słowa
- Wiec? - zapytał z lekkim poirytowaniem
- Nie wiedziałem, że kiedyś Ci to powiem, ale... Dziękuję.
<Reamonn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz