poniedziałek, 11 stycznia 2016

Od Reamonn'a C.D. Alexia

- Roxuś! - właśnie wchodziłem do domu Roxolanne, żałośnie nawołując, gdy zauważyłem znajomą pegazicę z wcześniej. - Uh?
- Rey... - burknęła Roxo słysząc jak ją nazywam. - Przestań tam do mnie mówić!
- Oh. Cześć Axi! - zignorowałem uwagę Lanne, wyszczerzyłem się szeroko i pomachałem skrzydłem w stronę Alexi. Najwyraźniej chyba coś mam do tych zdrobnień. No, ale nie przyszedłem tu przecież tylko po to by upewnić się czy pegazcia bezpiecznie dotarła do celu.
- Cześć - odpowiedziała niepewnie Axi i odmachała mi skrzydłem.
- Ah, Roxuś... - uśmiechnąłem się widząc jak Roxolanne krzywi się słysząc ponownie swoje przezwisko. - Umm... kochanie wiesz...
- Nie. Czekaj, niech zagadnę... - powiedziała teatralnie łapiąc się za czoło. - Rozwaliłeś kolejną arenę?
- Yhyhyhhh - zaśmiałem się cicho, puszczając przelotne spojrzenie pegazicy, która przez cały czas przyglądała się nam z boku. - Skąd wiedziałaś, Roxuś? - krzyknąłem entuzjastycznie.
- Nie gadaj... serio? - powiedziała Roxo i opuściła głowę w dół z długim westchnięciem.
- Nie nie - zaśmiałem się. - Tym razem chodzi o coś innego
- Eh, co? Tyy... - klacz zbliżyła się do mnie, mocno poirytowana.
- Um... przepraszam... - usłyszeliśmy cichy głos obok nas. Jednocześnie odwróciliśmy głowy, aby spojrzeć na niepewny pysk Alexi. - Jestem Alexia, miło mi! - powiedziała, niepewnie wyciągając kopyto. Zdziwiony przekrzywiłem głowę, spoglądając na nią.
- Znam cię już - powiedziałem obojętnie i spojrzałem na Roxolanne mają ochotę dalej kontynuować naszą sprzeczkę. Ona najwyraźniej nie miała.
- Znacie się? - spytała zaciekawiona i odeszła na kilka kroków odemnie. Widząc to wymownie się uśmiechnąłem. Nagle koło mnie pojawiła się moja czarna kosa i zatrzymała się przy szyi pegazicy. Ta widząc broń pojawiającą się znikąd wystraszona nabrała powietrza. Zaśmiałem się.
- Stąd - powiedziałem, wskazując wzrokiem kosę.
- Reamonn! Miałeś nie przywoływać tego w domu! - krzyknęła Roxolanne.
- Ah. Soki, Roxuś - mruknąłem i ku uldze Alexi od materializowałem kosę. - A, i drobne pytanko. Mam ochotę dzisiaj trochę pozabijać, a ten no wiesz... sam nie mogę i czy może poszłabyś... - powiedziałem i zrobiłem słodkie oczy. Naprawdę nigdy nie mogłem niczego robić sam. Tak jakby Roxolanne chciała trzymać mnie na wodzach, by nie dopuścić do mojej furii. Ta jednak na moją minę zareagowała wzrokiem 'odwal się'.
- Jestem zajęta sprawami formalnymi - powiedziała chłodnym głosem. - Niby mógłbyś pójść z Alexią, ale to byłoby dla niej samobójstwo, więc...
- Key, Roxuś! - zaowłałem radośnie, przerywając jej i podbiegłem do pegazicy. Złapałem ją za grzywę i wybiegłem na dwór, taranując drzwi. Przez chwilę oślepiło mnie słońce, więc musiałem zamrugać. Dookoła otaczał mnie ten sam las co zwykle, ta sama zielone trawa. Jednak oddech Alexi, która biegła za mną był inny. W tyle usłyszałem głośny tupot kopyt i niezadowolony okrzyk.
- Moje drzwi, Reamonn, IDIOTO! - słysząc głos mojej ukochanej Roxuś odwróciłem się i zacmokałem kilka razy, a następnie roześmiałem się głośno.
- Będę miał pretekst by pójść z tobą na bazar! - zawołałem w jej stronę i pobiegłem do przodu, zagłębiając się w lesie, mimo jęków pegazicy. - Uwaga, wznosimy się! - zaśmiałem się i rozłożyłem skrzydła. Podczas takiego pędu wystarczyło tylko kilka machnięć i oboje znaleźliśmy się w powietrzu, unikając zderzenia z drzewami. Kolejne kilka uderzeń i szybowaliśmy ponad lasem, spoglądając na oddalające się w dole drzewa.
- Waaahh... - westchnęła Alexia, ponieważ dopiero teraz pościłem jej grzywę.
- I jak widok? - spytałem, uśmiechając się.
- Przepięknie - powiedziała cicho klacz, wpatrując się w krajobraz przed nami. Tak, iście było pięknie. W dali, na horyzoncie piętrzyły się szczyty gór szarych przykryte przez śnieg. Ja jednak mimo tego wzruszyłem barkami i cicho się zaśmiałem.
- Tsh, znudzi ci się - prychnąłem. Machnąłem kilka razy skrzydłami i nagle unosiłem się w powietrzu, lecąc do góry nogami.
- Woah - skomentowała klacz. Zamknąłem oczy i uśmiechałem się w jej stronę z miną wyższości. Axi przez chwilę również próbowała tego samego co ja, jednak rezultat był dość marny. - Dobry jesteś. Pewnie musiałeś długo ćwiczyć.
- Eeee tam... - mruknąłem, machając kopytem. - Jestem pegazem dopiero od miesiąca - powiedziałem obojętnie, oglądając unoszące się niedaleko nas chmury.
- Cooo? - zdziwiła się pegazica.
- Nooo tak. Wcześniej byłem jednorożcem. Ale i tak nie trwało to za długo - mruknąłem.
- Aaaaa... ile masz lat? - spytała klacz, udając że nic ją to nie obchodzi.
- Trzy, a co? - leniwie otworzyłem oko i spojrzałem na jej pysk.
- Haaaaaaa?! - Axi dosłownie 'szczęka opadła'. - To prawda, jesteś dość mały i w ogóle, ale nie spodziewałam się...
- Tsh - zaśmiałem się pod nosem. - A ty? Ile masz?
- Dziesięć... - pegaz wyraźnie się naburmuszył.
- O to fajnie, babciu - powiedziałem szczerząc się szeroko. Słysząc moje docinki Axi warknęła cicho.
- Nie jestem aż tak stara! Po prostu wiem więcej od ciebie - powiedziała.
- Ale ta twoja mądrość raczej nie uchroni cię przede mną - mruknąłem sarkastycznie. Rozejrzałem się dookoła, wracając do normalnej pozycji. - O już jesteśmy. Zobacz, to tutaj!

<Alexia>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz