wtorek, 26 stycznia 2016

Od Khaona do Brez Kril'a

Nagle otworzyłem oczy i poczułem przenikliwy chłód- nie fizycznie lecz psychicznie. Właśnie uświadomiłem sobie, że mój kolega, Reamonn, nie żyje. Umarł, ale chyba tak jest dla niego lepiej. Mimo wszystko go polubiłem. A Roxolanne? Nie poznałem jej, tak na dobrą sprawę, ale zawsze ja szanowałem. W końcu była przywódczynią. Teraz jest nią Snow Flame. Ciekaw jak sobie poradzi... I jeszcze Kukulkan. On mnie nigdy nie lubił. Z reszta z wzajemnością. Aczkolwiek brakuje mi tego gryzienia rogów, złośliwych zaczepek... Jednak trzeba się z tym pogodzić. 
Wtem usłyszałem pukanie do drzwi. Leniwie zwlokłem się z mojego posłania, spojrzałem na zegar w kuchni i podszedłem do drzwi. Spojrzałem przez tę pamiętną szparę w drzwiach. Tyle wspomnień w jednych drzwiach... Ale teraz to takie ważne. Więc uchyliłem drzwi i już w całej okazałości zobaczyłem Snow Flame. 
- Chciałabym ogłosić, że... 
- Tak, wiem: Reamonn nie żyje, a Roxolanne odeszła z Kukulkanem i już nigdy tu nie wróci. Przykre, lecz prawdziwe. - nie dałem jej dokończyć i zatrzasnąłem drzwi
Poczułem smutek. Rzadko mi się to zdarza, a jeżeli już to wtedy, gdy ogarnia mnie on całego i nie daje spokoju. Na podłogę z desek spadła moja łza. 'Chlast!' Raz po raz można było usłyszeć ten dźwięk. I ponowne pukanie do drzwi oraz melodyjny głos Snow Flame.
- Wszystko w porządku? Haloo?!
Nie odpowiadałem. Jednak teraz usłyszałem stukot kopyt. Odgłos był coraz to głośniejszy, ktoś się zbliżał. Dało się usłyszeć głos jakiegoś ogiera.
- Czemu tutaj tak stoisz? Coś się stało...?


<Brez Kril?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz