wtorek, 19 stycznia 2016

Od Roxolanne C.D. Reamonn - problemy

Konie równocześnie krzyknęły: "proszę!", a do środka wszedł gniady koń. Zbudowany korpus, długa grzywa. To był Corrado.
- Cześć! Na dworze strasznie pada. Mogę się na chwilę u Was zatrzymać?
- Pewnie. - uśmiechnęła się klacz i gestem zaprosiła go do salonu.
- Dziękuję. - westchnął.
Tak wyszło, że ulewa trwała dość długo. Gdy w końcu ustała, Roxolanne czytała jedną z ostatnich książek. Zbadała wzrokiem Reamonn'a i Corrado śpiących ze stosem książek wokół siebie.
Jak dzieci. - szepnęła i zaśmiała się.
Na dworze coś nagle zaświstało. Lanne nastawiła uszu i czuwała. Po chwili świst pojawił się po raz kolejny. Zaznaczyła stronę w książce i podeszła do okna. Kolejny taki dźwięk zdołał wyprowadzić ją z domu. Obejrzała się jeszcze czy konie śpią i wyszła. Ciekawość zaprowadziła ją do lasu. Podążała wąską ścieżką, a drogę oświetlały jej tylko świetliki. Gdy kolejny przenikliwy pisk rozległ się po okolicy, dziewczyna ruszyła galopem przebijając powietrze. Dźwięk zaprowadził ją poza las. Nieświadomie przebiegła przez Ciemną Puszczę i obok Smoczej Akademii. Nie wiadomo dlaczego, świadomość odzyskała dopiero przed wejściem do Leśnej Świątyni Scheidt. Na niebie wznosiło się już słońce i.. księżyc. Roxo już chciała go pożegnać, gdy usłyszała kolejny, ostatni już świst. Jak zahipnotyzowana powędrowała wzdłuż starych murów. http://th05.deviantart.net/fs50/PRE/f/2009/323/5/2/secret_temple_by_molybdenumgp03.jpg
Stając na środku placu podziwiała niszczejące kolumny. Budynek, którym zajęła się już matka natura. W złotych zdobieniach odbijał się blask słońca. Oczarowana pięknem miejsca poszła wzdłuż pokrytych mchem schodów. Przyglądała się malowidłom na ścianach.  Były to głównie obrazy wilków. Na końcu korytarza, którym szła, były stare, drewniane drzwi. Odsunęła je i weszła do środka. Na środku stał kamienny stół z wyrytą tam mapą Telrian'u. Pominięto w niej niektóre szczegóły, jak złoty las, czy Overhill. Gdy dotknęła mapy, odchyliła się w niej skrytka ukrywająca talizman.

- Znam ten znak. - powiedziała do samej siebie. - Sowilo
Zawiesiła go na swojej szyi zaraz obok metalowej obroży sponsorowanej przez Reamonn'a. Popatrzyła jeszcze na brzegi stolika odczytując znajdujące się na nim runy. 
- Wunjo Isa Laqus Kenaz. - odczytała. - WILK. Teiwaz Jera. 
Zakręciło jej się w głowie. Upadła. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy się obudziła, nie wiedziała gdzie jest. Powoli składała myśli. Odzyskiwała świadomość. Zorientowała się, że jest w Świątyni, ale nie miała pojęcia,jak tu trafiła. Łańcuch wcześniej zawieszony na jej szyi, teraz był za duży. Z łatwością go zdjęła. Pod nią uginały się nogi.. nie. Łapy. Co?! ŁAPY?! Oprzytomniała i wybiegła ze starej cywilizacji. Pognała wzdłuż Oceanu Nieba i Ziemi. Zatrzymała się patrząc w taflę wody. W niej zobaczyła białą jak śnieg wilczycę. Dłużej nie mogła tego kontrolować. Pobiegła w kierunku swojego domu, ale szybko nawróciła. Zamiast tego, łapy poniosły ją na polanę. Na niej stał rosły jeleń. Klacz, tfu! Wadera usiadła w zaroślach przypatrując się zdobyczy. Nie chciała tego robić. Nie chciała zabijać, ale instynkt wziął górę. Rano obudziła się jako koń. Jej pysk i sierść była umazana od krwi bezbronnego zwierzęcia, z którego niewiele już zostało. Z przerażeniem w oczach pobiegła nad wodę, aby się umyć. Z mokrych włosów uczesała niedbałego warkocza i poszła do lasu. Musiała oporządzić myśli. Właśnie wtedy zobaczył ją Rey. 
- Roxo! - krzyknął podbiegając do niej. - Wszędzie Cię szukałem! Dobrze się czujesz?! 
- Tak, dobrze. - uśmiechnęła się blado. 

Od tego dnia, Roxolanne pod wpływem klątwy co noc będzie zamieniała się w białą jak śnieg wilczycę żądną krwi. Nie może o tym powiedzieć nikomu. Nawet Reamonn'owi. To jej tajemnica.



Reamonn?:v 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz