" Zmieniłem się. Kocham ciebie moja Pani. Nie jest to jednak miłość romantyczna. Kocham cię, moja Pani. Proszę pozwól mi zawsze stać w twoim cieniu i cię bronić. "
Oczy przestały być szklane, a łzy płynące po polikach szybko zniknęły. - I Ty myślisz, że co ja mam teraz z tym zrobić?! - zapytała pretensjonalnie. - Kocham Cię moja Pani. Pozwól mi zawsze stać w Twoim cieniu! - zaczęła go przedrzeźniać. - Posłuchaj, Reamonn. Nie mógłbyś być nawet calem mojego cienia, a tym bardziej ja Twojego. Masz w sobie tyle.. tyle.. No właśnie. Czego? - zaśmiała się ironicznie. - Nienawiści, pogardy i chęci zabijania. We mnie całej nie ma choć tyle tego, w cząstce ciebie. Zawsze idziesz ze swoim sztucznym uśmiechem na pysku, bo co? BO CO? - krzyknęła - Ojej! Kolejne kości rozkruszyły się bezpowrotnie! Ciebie to nie rusza. - w końcu ściszyła głos. - Jesteś pewnym siebie egoistą, który dba tylko o swoje potrzeby. Potrzeby mordu. Mam wrażenie, że zmieniłeś się na gorsze. Właśnie dlatego, NIE możesz być moim cieniem. - zakończyła i spojrzała mu w oczy nie malując na pysku żadnych uczuć. Zmierzyła go szybko od góry do dołu, cofnęła się kilka kroków i odwróciła na pięcie.
- Roxo! - krzyknął jeszcze pegaz.
- Przemyśl to sobie. - zatrzymała się na krótką chwilę i przemówiła lodowatym głosem. Nekromanta pewnie nie wiedział, że Lanne potrafi zrobić takie przedstawienie, a jednak. - A. I nie popsuj kolejnej areny, bo nowej nie dostaniesz.
Gdy klacz wychodziła, Rey poleciał ponad bramą i zagrodził jej drogę. Dostawił do muru krępując wszystkie jej ruchy.
- Czego chcesz? - zapytała wciąż nieobecnym głosem.
Reamonn? Przepraszam, że tak krótko, ale Berneńczyk nie pozwala mi już pisać xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz