niedziela, 3 stycznia 2016

Od Roxolanne C.D. Reamonn

Roxo postanowiła nic nie mówić, ale z ochotą oglądała pokaz. Nie tyle interesowała ją sama walka, co uśmiech na pysku Rey'a. Patrzyła na staranne i precyzyjne ruchy konia. W końcu wszystkie kości leżały rozsypane w drobny mak.
- Brawo! - krzyknęła radośnie i zaczęła tupać, tak jakby klaskać.
- Teraz Ty. - uśmiechnął się chytrze.
- Co? - umilkła i uniosła w górę jedną brew.
Reamonn już nic nie powiedział, tylko podszedł po nią, chwycił za grzywę i pociągnął delikatnie na arenę. Ustawił ją dokładnie do pozycji bojowej i wręczył lancę.
- A-ale ja nie umiem. Zobaczysz, to się źle skończy. - oznajmiła poważnym, lekko niepewnym głosem
- Patrz. - mówił na przyspieszonym oddechu. - Trzymasz tak. Nie tu. Tu. No i teraz robisz taki ruch. - instruował ją. - Świetnie. - pochwalił za dobry start.
 Na następne trzy godziny stał się jej osobistym trenerem od posługiwania się lancą, mieczem, a nawet bronią strzelaną.
- Mogę walczyć z jakimiś kośćmi? - zapytała w końcu.
- Myślałem, że nigdy nie spytasz. - zaśmiał się.
Z jednej z czterech metalowych bram wyszedł duży wilk.  - Na początek taka bestyjka. Dasz radę. - zapewnił i zszedł z pola bitwy.
 Klacz wzięła głęboki oddech i na ułamek sekundy zamknęła oczy. Szkielet zaczął ją okrążać. Czujna Roxo nie spuszczała go z oczu.
- Oh, no dawaj w końcu! - krzyknęła, gdy znudziło się jej robienie kółek. Wilk warknął i ruszył biegiem w kierunku Lanne. Szybki ruch mieczem i jej przeciwnik nie miał łapy. To jednak go nie zatrzymywało. Brnął dalej kulejąc. W końcu klacz zdecydowała się na ostateczny cios. Nie miała serca go zabijać, chociaż idealnie zdawała sobie sprawę z tego, że przecież już nie żyje. Jeden cios i stos kości leżał przed nią.
- Wybacz. - westchnęła pochylając się nad nim. To byłą właśnie ta różnica. Bariera między nimi. Podczas gdy Roxolanne nie chciała nikogo zabijać, Reamonn uważał to za rutynę.

Reamonn?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz