piątek, 1 stycznia 2016

Od Reamonn'a C.D. Khaon

Właściwe to ciągle się zastanawiam czemu musiałem tam iść.
- Schowaj TO i mów czego chcesz - rzucił chłodnym głosem ogier.
- Ruszaj się robimy wymarsz wojenny! - krzyknąłem głośno stając na baczność. W pierwszej chwili koń zareagował cofając się s powrotem do domu, a następnie spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
- Jestem Pacyfistą - powiedział i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Zły za taką ignorancję przystawiłem lufę do drzwi.
- Otwieraj, bo wyważę! - po chwili drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a w nich ponownie stanął Khaon.
- Nie rób tego - powiedział powoli i wyraźnie. W tym momencie skojarzył mi się z ojcem, który poucza źrebię.
- Czemu? - przekrzywiłem lekko głowę i uśmiechnąłem się. 
- Bo lubię swoje drzwi - mruknął. - A tak właściwie to nie jesteśmy czasem w stanie spokoju? - ogier przybliżył do mnie swój pysk i wpatrzył się we mnie podejrzliwym wzrokiem.
- No faaaakt... - powiedziałem przeciągając drugi wyraz. - Ale chciałem wypróbować mojego nowego rkm... - przez rkm miałem na myśli ręczny karabin maszynowy. Dostałem go kilka dni temu od Roxolanne. Powiedziała, że znalazła go w swoich gratach i nie jest pewna, czy będzie działać, ale może ja coś z nim zrobię. Jak się okazało po kilku dniach czyszczenia broń stała się na powrót fabrycznie nowa. Niestety Roxo nie pozwoliła mi go używać samemu, ponieważ bała się, że zniszczę coś ważnego. 
- Wypróbować naaaa... moim domu? - ogier uniósł jedną brew.
- Nie, nie nie! - pokręciłem szybko głową. Kto wie, jak bardzo by mi się za to dostało. - Na łące! Postrzelamy do kaczek i gęsi! - optymistycznie zawołałem wskazując kopytem kierunek.
- Jestem Pacyfistą - odparł ponownie ogier i ponownie zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Zrobiłem obrażoną minę i odbiegłem kawałek od domku. Następnie przyłożyłem oko do celownika.
- Właściwie to twój dom też byłby niezłym celem - mruknąłem celując. Zgodnie z moimi oczekiwaniami drzwi od domu ogiera otworzyły się.
- Zgoda. Ale zostaw mój dom w spokoju - Khaon wyszedł na zewnątrz i stanął koło mnie. Spojrzał w moją stronę karcącym wzrokiem, więc się uśmiechnąłem. To jednak zdawało się tylko bardziej go złościć. - Czemu to właściwie muszę być ja?
- Bo mieszkasz najbliżej! - parsknąłem i złapałem go za grzywę ciągnąc za sobą. Ogier prychnął i machnął głową, aby się uwolnić. Przez dłuższy czas szliśmy drogą, a wyglądało to wręcz komicznie. Po jednej stronie optymistycznie skaczący ogier z długą grzywą, roześmianym pyskiem i ponad metrowym karabinem na plecach, a obok, zachowując odpowiedni dystans, ogier wyglądający tak, jakby uciekło z niego całe życie.

Po godzinie dotarliśmy na łąkę. Naprawdę nie wiem co mógłbym zepsuć od strzelania do kaczek, ale wolałem już się nie sprzeciwiać.
- Krzycz jak będą leciały - powiedziałem i spojrzałem na Khaon'a. Ogier niemrawo pokiwał głową, ale widziałem, że nie zamierza nic takiego zrobić. Stanąłem więc gotowy do polowania i nastawiłem uszu. Kiedy w końcu usłyszałem wyczekiwanie głosy ptaków ruszyłem biegiem przez łąkę. Gdy tylko z za drzew wyłoniły się pierwsze osobniki pociągnąłem za spust. - Ahaahaaha! - roześmiałem się radośnie gdy zobaczyłem spadające ptaki. Tym razem jednak uważałem, żeby przestać, kiedy poczuję ogarniający mnie szał. Spojrzałem na chwilę w stronę ogiera. Ku mojemu zdziwieniu Khaon nadal tam stał, choć nie wydawał się mną zainteresowany. Stał z opuszczoną głową, wpatrując się w ziemię. Przerwałem strzelanie, pozwalając reszcie ptaków odlecieć i podbiegłem do niego.
- .... - stanąłem koło Khaon'a i przyjrzałem się jego pyskowi.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem starając się, by mój głos zabrzmiał jak najbardziej uprzejmie.

<Khaon>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz